Wychładzając budynek nie oszczędzimy pieniędzy | Ciepło dla Elbląga

Wychładzając budynek nie oszczędzimy pieniędzy

Czasy, kiedy z niecierpliwością oczekiwaliśmy, aż jesienią kaloryfery zrobią się ciepłe, odeszły do lamusa. Obecnie stosowane technologie pozwalają na włączenie ogrzewania wtedy, kiedy tylko chcemy, uzależniając to od temperatury na zewnątrz. Mimo to, część mieszkańców marznie i naraża się na przeziębienie, bo wierzy, że w ten sposób zaoszczędzi pieniądze. Nie zaoszczędzi.

Koc, ciepłe swetry, herbata i…. nieodzowny katar. Czasem nawet grypa czy inna “jesienna” choroba, wynikająca z przeziębienia. Pranie nie schnie, ciało przeszywa chłód i wilgoć. Tak spędzają jesienne dni i wieczory mieszkańcy wychłodzonych budynków. W dobie pandemii może to okazać się dodatkowym ryzykiem dla zdrowia.

Przyczyną odsuwania decyzji o włączeniu ogrzewania jest przede wszystkim chęć oszczędzenia pieniędzy. Niestety, zdaniem ekspertów – nie ma tu mowy o  oszczędnościach. Wychłodzony budynek nagrzewa się dłużej i drożej, niż gdybyśmy zdecydowali się na dogrzewanie go wtedy, kiedy dni są ciepłe, ale wieczory już chłodne. Dotyczy to zwłaszcza budynków nieocieplonych i tych budowanych w starszych technologiach. 

Im starszy budynek, tym ma większą grubość ścian, które lepiej akumulują ciepło, ale za to – nagrzewają się dłużej.  Jeśli grzejemy stale, ale umiarkowanie, ta “bezwładność cieplna” działa na naszą korzyść – sprawia, że nie tylko powietrze, ale cały budynek jest nagrzany w odpowiedni sposób. 

Ściany budynku mają ogromną pojemność cieplną – mówi Edward Atanasiu, dyrektor ds. zarządzania Infrastrukturą w Elbląskim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. – Nagrzewanie wychłodzonych  murów trwa długo i pochłania dużo ciepła.

Ekonomiczne ogrzewanie polega więc na tym, że mieszkanie czy dom ogrzewany jest stale i nie dopuszczamy do jego wychłodzenia. Wystudzonego domu nie da się bowiem szybko i skutecznie odgrzać.

Co zamiast “farelki” i aspiryny? 

Paradoksem jest to, że oszczędzając na ogrzewaniu centralnym, nierzadko wydajemy więcej pieniędzy na punktowe dogrzewanie – czy to grzejnikiem olejowym, czy też “dmuchawą”, a w łazience – grzejnikiem elektrycznym. W górę idzie rachunek za prąd. Ponieważ, jak powiedzieliśmy, takie “dogrzewanie” nie ogrzewa ścian, każdego wieczoru i poranka czeka nas to samo – przeszywający chłód i choroba z zimna – przeziębienie. A to już wydatki na leki i kłopoty w przedszkolu, szkole czy pracy. Wiele bowiem placówek w dobie kornawirusa nie zgadza się na obecność kichających dzieci czy osób dorosłych.

Lepiej zatem zlecić włączenie ogrzewania. Jak to zrobić? 

W tym roku – zgłaszając się do spółdzielni czy zarządcy wspólnoty. Lub dzwoniąc do EPEC, jeśli jesteś właścicielem jednorodzinnego domu. 

Ważne – im większa “kumulacja” zgłoszeń, tym dłuższy czas oczekiwania na załączenie ciepła. W EPEC pracuje 10 ekip. Każda z nich musi dotrzeć do węzła, otworzyć go, sprawdzić, czy wszystko działa jak należy.

Jak uniknąć w przyszłości takiego stresu i oczekiwania?

Podpisując z EPEC umowę na dostawy ciepła przez cały rok. Wówczas węzeł włącza się, gdy temperatura spada poniżej wskazanego przez nas poziomu. W dni cieplejsze, kiedy temperatura wzrośnie powyżej ustaleń, budynek, a w nim nasze mieszkanie,  nie będzie niepotrzebnie ogrzewany. Nawet zimą.

Warto przekonać do tego wspólnotę, spółdzielnię, sąsiadów. Zdrowie mieszkańców i ich domów jest ważniejsze niż pozorne, a tak naprawdę – ryzykowne oszczędności. 

Jak włączyć ciepło?

  • Jeśli mieszkasz w spółdzielni  lub wspólnocie mieszkaniowej – zadzwoń do administracji i zgłoś, że czas już włączyć ogrzewanie
  • Jeśli masz dom jednorodzinny i umowę bezpośrednio z EPEC – włącz ogrzewanie  w własnym zakresie, a  jeśli potrzebujesz pomocy  zadzwoń do nas:  55 6113303, 556113388
  • Jeśli chcesz przyłączyć się do sieci EPEC – zadzwoń do nas:  502486527 

 

Wychładzając budynek nie oszczędzimy pieniędzy

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Przewiń do góry